PSALM 67
„Niech wysławiają Cię ludy, Boże,
niech wysławiają Cię wszystkie ludy!
Niech się narody cieszą i radują, bo Ty sądzisz ludy sprawiedliwie
i kierujesz narodami na ziemi.
Niech wysławiają Cię ludy, Boże,
niech wysławiają Cię wszystkie ludy!”
Dobry wieczór moi Kochani!
Dziś, otwierając Pismo Święte, natrafiłam na czytanie z Księgi Psalmów. Powyżej przedstawiony jest fragment tego, co przeczytałam. Pan Bóg rozpoczyna moją drogę Adwentową wysławianiem Go. Wlewa w moje serce radość i pokój , bo jest On sędzią sprawiedliwym.
Dziś zdałam sobię sprawę z tego, że czuwanie w oczekiwaniu na osobę, którą się kocha nie stanowi dla nas większego wysiłku. Dlaczego więc tak często „zasypiamy” oczekując Ojca? Wielki Post, czy Adwent bardzo często stanowią dla nas wyzwanie. Dziś zrozumiałam, że sama siebie wprowadzałam w myślenie błędne. Miłość sprawia, że przygotowując się do spotkania, towarzyszy nam nadzieja, która napędza ten czas tak, że nie czujemy trudu. Pięknym zobrazowaniem tego, o czym piszę jest moje prywatne doświadczenie. Za każdym razem, gdy pokłócę się z moim chłopakiem i nie odzywamy się do siebie to i tak każdego dnia przygotowuję się na spotkanie z nim. Wstaję rano,i mimo iż wiem, że dziś mój stan psychiczny sprawia, że prawdopodobnie nie wyjdę z domu to maluję się i ubieram, z nadzieją, że mój partner do mnie zadzwoni i powie, że chce się spotkać, porozmawiać, pogodzić się. Robię tak od ponad roku, gdy zdarzają nam się nieporozumienia i „ciche dni”. I mimo iż z reguły on do mnie nie dzwoni i złościmy się na siebie przez kilka następnych dni, to codziennie robie to samo, szukuję się , aby być gotową w razie, gdybym nagle musiała wyjść na spotkanie z nim. Kobiety z pewnością mnie zrozumieją. Podczas kryzysów w relacjach, w związkach bardzo często leżymy w łóżku, zajadamy smutki czekoladą i oglądamy seriale. Nie mamy siły na malowanie się, układanie włosów i wybieranie pięknych kreacji. Ja zawsze, mimo iż nie mam na to ochoty, to mając nadzieję na telefon od chłopaka,próbuję być zawsze „gotowa do wyjścia”. Gdy się nad tym zastanawiałam, to złapałam się na tym, że z Panem Bogiem nie zawsze jest tak samo. Bardzo często zaniedbywałam tę „gotowość do wyjścia” za Ojcem, a przecież „nie znam dnia ani godziny”. Zmusiło mnie to do wielu refleksji na temat mojej relacji z Bogiem. Zaczęłam patrzeć na nią inaczej, z większą miłością. Teraz modlitwa w ciągu dnia, czy krótka adoracja nie sprawia mi takiego "problemu" jak wcześniej, bo wiem, że jestem w trakcie czuwania. Zaczęłam częściej korzystać z sakramentu pojedniania, aby w każdej chwili być gotowa na ten „telefon” od Ojca. I do tego dzisiaj zachęcam was, abyście inaczej spojrzeli na swoją relację z dobrym Bogiem, który w każdej chwili chce się z wami pojednać, przebaczyć wam wasze najgorsze grzechy i słabości, wyciągnąć was z bagna, w którym tkwicie, po to, abyście czuwali i nie przegapili Jego przyjścia. Miłość Boga jest znacznie większa niż miłość człowieka, On zadzwoni na pewno!
Niech wam Bóg i Maryja błogosławią!